Próbuję odgracić się z nagromadzonych zapasów. Nowy rok, nowa ja. Staram się oczyścić, zdekluteryzować. Zrobić przestrzeń na to co ma nadejść. Wykurzyć starocie, przeczyścić niepotrzebne złogi.
W skrócie: czeka mnie redukcja masy ciała, jeśli tylko wespnę się ma szczyt prawidłowego bilansu energetycznego.
Odchudzam też głowę z nadmiaru myśli. Komputer ze starych plików. Asanę z przeterminowanych zadań.
I galerię zdjęć.
Przedzieram się przez 5 tysięcy print screenów. Poddam się na pewno. Ale przy okazji obejrzę stare zdjęcia. Swoje, córki, męża. I te krótkie filmy, które nagrywam impulsywnie.
Mam fenomenalną pamięć. Każde zdjęcie zabiera mnie w podróż. Wechikuł czasu, o którym śpiewał kiedyś Rysiek Ridel jest dziś w moich rękach.
Przerzucam zdjęcie za zdjęciem w galerii prawym kciukiem. Niespiesznie. Mało co mogę usunąć. Za dobrze na nich wyglądam. Nawet na tych, które tuż po zrobieniu wydawały mi się nijakie. Patrzę na siebie łaskawszym okiem. Z zewnątrz. Trochę obiektywniej.
Młodo wyglądałam. Całkiem promiennie. Ten podbródek nie był taki duży jak mi się wydawło. Nie taki duży jak dziś rano w lustrze. Ta bluzka całkiem mi nawet pasowała. W sumie to mogłam ją zostawić. Dobrze, że nie wyrzuciłam tych spodni. Całkiem fajnie w nich wyglądam. To były nawet niezłe wakacje. Byłam zmęczona, pamiętam jak pot lał mi się po tyłku, a jednak dobrze, że wyciągnęłam telefon, zrobiłam zdjęcie. Piękne światło. Jakbym zobaczyła takie u kogoś na instagramie to bym zrobiła sobie preen screena. Jaka moja córka była mała. Ale szybko rośnie. Mój mąż nieźle wyglądał. Nic dziwnego, że wyszłam za niego za mąż. Oglądałabym się za nim na ulicy. Dobrze, że się nie rozwiodłam po ostatniej kłótni. I te koty w Istanbule. Dobrze, że wdrapałam się na tamto wzgórze. W tych Niemczech nie było wcale tak źle.
Nie no, w tym ostatnim zdaniu to już grubo przesadziłam!
Spoglądam raz jeszcze na zdjęcia z tamtych lat. Kaczki pływające po stawie. Te same drzewa, prześwietlone łabędzie. Nie ma porównania z błękitem morza, które fotografuję maniakalnie mieszkając od kilku miesięcy w Irlandii.
Zawsze wydaje mi się, że tyle tych zdjęć narobiłam, a jak oglądam to jest tylko parę. Ciągle mi mało.
Niby zbieram, a jednak ogląda się chwilę i już po zdjęciach. Muszę je chyba wydrukować. Muszę ich robić więcej.
Docenię siebie za rok na zdjęciach. Czasu nie cofnę. Ale to jednak byłam ja. Kiedyś to dobrze wyglądałam.
Tak naprawdę już dziś jestem pięknością dla starszej siebie. I może jest to szczyt możliwości mojej samooceny. Staram się nie oceniać, wiadomo.
2 Odpowiedzi
Liza O B
Thank you for gifting me that brand-new perspective on the photos we take of ourselves. I love the idea of how photos of ourselves, that are never good enough or flattering enough in the moment, end up being the images of what we long to be in the future. What a mind shift and it is so true.
admin
Liza, thank you for sharing! This is exactly what was in my mind, when I started writing this post. I’m really happy that the translation is so good, that you could read it, too.